Świąteczne śledzie z orzechami, żurawiną i szczypiorkiem oraz wigilijna historia

Przedświąteczne dni to ruchliwy, zajęty czas. Wciąż jest coś do zrobienia, do załatwienia. Po torebkach pałętają się zakupowe listy. Poszukiwanie prezentów dla bliskich to wyzwanie numer 1! Kto pojedzie kupić choinkę? Do zrobienia moc rzeczy.

Wiadomo, że grunt to dobra organizacja. Racjonalne zaplanowanie i rozłożenie świątecznych prac w czasie to najlepsze rozwiązanie. W tym roku postanowiłam rozpocząć je wcześniej. Zakupy podzieliłam na te, które mogłam zrobić wcześniej i te, które tuż przed świętami. Prezenty pod choinkę nabyłam jeszcze w listopadzie, a ostatnie skompletowałam na początku grudnia. Teraz zostało mi je wszystkie świątecznie zapakować.

W te święta zamarzyła mi się żywa choinka, z jej świeżym zapachem. W sobotnie przedpołudnie pojechałam po nią, niezrażona coraz większymi sznurami samochodów i falą ludzi w przedświątecznej gorączce. Na spokojnie wybrałam taką, jaką chciałam, kupiłam i uciekłam czym prędzej do domu, aby zamiast tkwić w kolejkach pełnych nerwowych klientów, móc cieszyć się ozdabianiem światełkami mieszkania i przystrajaniem choinki.

Choć w mojej rodzinie nie ma tradycji wigilijnego śledzika, ja go z chęcią wprowadzę. To wdzięczna przystawka, a moja dzisiejsza propozycja jest typowo świąteczna. Śledzik wigilijny na pajdzie żytniego chleba z orzechami, żurawiną i szczypiorkiem.  Prostota sama w sobie.

Co jest potrzebne?

kilka pajd żytniego, dobrego chleba

kilka koreczków śledziowych w oleju

garść orzechów włoskich

garść świeżej żurawiny

szczypiorek

serek twarogowy do posmarowania chleba (można zastąpić masłem)

Pajdy chleba podpiekamy lekko na suchej patelni, smarujemy serkiem lub masłem. Na każdą pajdkę wykładamy po 2-3 koreczki śledziowe, całość posypujemy posiekanymi orzechami włoskimi i żurawiną. Ozdabiamy szczypiorkiem. I już!

∗∗∗

Patrzyli na siebie w blasku migającej choinki. Ona, z ciepłym, dobrym uśmiechem i siateczką zmarszczek wokół migdałowych, lekko zapadniętych oczu i On, wyprostowany,  z siwymi, przerzedzonymi już włosami, w ciepłym, wełnianym swetrze, który kiedyś Ona mu wydziergała. Siedzieli przy dużym stole nakrytym pięknym, odświętnym obrusem, ozdobionym choinkowymi gałązkami i prostymi, białymi świecami. Na białych, dużych talerzach ze złotym paseczkiem na brzegach, używanych tylko od święta, leżały kawałki wigilijnego karpia. Ona w dłoniach trzymała kawałek opłatka, On w swoich trzymał jej dłoń… Patrzyli na siebie w milczeniu, myśląc, która to już ich wspólna wigilia i ile jeszcze wspólnych przed nimi…

Jak co roku złożyli sobie świąteczne życzenia. Jak co roku, zjedli przygotowane przez nią świąteczne potrawy. On, jak zawsze pochwalił jej pracę i podziękował, mówiąc, że nigdy nigdzie nic mu nie smakowało tak, jak to, co wychodzi spod jej rąk… Prawie do północy siedzieli przy stole i wspominali swoje przeszłe wigilie. Wspominali tę, kiedy się poznali w kolejce po karpia, tę, kiedy na jej palcu widniała już złota, prosta obrączka, tę, kiedy dźwiękowi kolęd wtórował płacz niemowlaka w drewnianej kołysce, tę, kiedy wojenny czas rozłączył ich ze sobą… Za każdą byli wdzięczni losowi, za każdą dziękowali, że mogli ją przeżyć.

Krótko po północy Ona zebrała ze stołu naczynia, zdmuchnęła dopalające się świece i wygładziła biały obrus. Podniosła puste nakrycie dla niespodziewanego gościa. Choć nigdy go nie było, nadzieja, że kiedyś będzie, kazała wciąż każdego wigilijnego wieczoru kłaść dodatkowe naczynia i sztućce. Zgasiła małą lampkę przy fotelu, w którym On, opatulony wełnianym swetrem, spokojnie sobie drzemał. A Ona, patrząc na ciepło migające świąteczne drzewko poprosiła w duchu o następną wigilię. Wigilię we Dwoje.

∗∗∗

Zapraszam również do Raju po przepis na śledzika z cynamonem i suszoną żurawiną.