Ach, ten październik!

Pierwsza sobota października. Słońce zagląda do mieszkania już od rana. Budzimy się wyspane i obie w piżamach zmierzamy do kuchni przygotować coś dobrego na weekendowe śniadanie. Maskotki razem z nami.

Przygotowuję szybkie śniadanie na słodko. Półfrancuski croissant z lukrem i nadzieniem czekoladowym oraz konfitura z banana i aloesu przywieziona z hiszpańskiej podróży. Do tego obowiązkowo mocna, aromatyczna kawa.Po tygodniu złego samopoczucia sobotę przeznaczam na odpoczynek i przyjemności.

Po śniadaniu chwila przyjemności – dekoruję po raz pierwszy  zrobione praliny pistacjowe. Późnym piątkowym wieczorem niestrudzenie formowałam maleństwa i odpowiednio chłodziłam. Może nie mają zbyt udanego kształtu, jak na debiutancki wyczyn, ale są przepyszne!

Przepisu wypatrujcie w listopadzie w Raju dla Podniebienia!

Pakujemy do torby niezbędniki i ruszamy do parku. Jest przepięknie! Drzewa zmieniają kolory. Liście są w całej ich feerii. Wokół jest tak cicho i spokojnie. Czuję, jak twarz muska mi utkane babie lato. Kładę się na ławce i patrzę w niebo. Przelatujące samoloty rysują białe smugi na jesiennym błękicie. Moja córka zbiera żołędzie, rozmawia z biedronkami, z jesiennych, jeszcze nie szeleszczących liści, robi mi maseczkę. W parkowej ciszy słychać nasz perlisty śmiech. Zagląda do karmnika, do trzmielowego domku.  „Zdecydowanie fajny ten dzień!”- mówi mi. Jej tak niewiele potrzeba do bycia szczęśliwą. Pokazuję jej drobne, zwykłe rzeczy. I patrzę, jak ją fascynują.

Z uzbieranych jesiennych liści, polnej koniczyny, gałązek i liści robi bukiet.

Jest tak uroczo, że nie chce się nam wracać do domu. Zatrzymujemy się w miejscu, do którego kiedyś zraziliśmy się. Ale dziś dajemy mu szansę. „Mamo, poproszę pierożki z sosem waniliowym!” Obie kochamy pierogi. Mogłybyśmy jeść je codziennie. Lekki, smaczny, a co najważniejsze – wspólny obiad.

W tym roku wyjątkowo piękny był ten październik!