Ostatnio byłam tak zmęczona, że pewnego popołudnia,wracając samochodem do domu, postanowiłam z długiego weekendu wygospodarować jeden dzień na beztroskie zachcianki tylko dla siebie – takie, na które sobie pozwolę tak po prostu, bez żalu, bez żadnych późniejszych wyrzutów sumienia! I już po chwili sama się do siebie śmiałam, bo na pytanie: jak chciałabym taki dzień rozpocząć, sama sobie odpowiedziałam, że poranną kawą ze słodkimi bezami! Za bezą nie przepadam jakoś szczególnie, ale to była pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie, więc postanowiłam być jej wierna. Skoro kawa z bezami zaplątała się w moim umyśle, to znaczy, że coś w środku mnie o nią woła!
Zazwyczaj nie lubię spać długo w weekendy, bo żal mi dnia, ale z drugiej strony to jedyne dni, kiedy mogę sobie pozwolić na dłuższe chwile wypoczynku. Tego jednak dnia “dla siebie” postanowiłam bez żadnego utyskiwania w głowie pospać dłużej! Kiedy wstałam, w szlafroku i piżamie poszłam do kuchni przygotować śniadanie. Dla siebie – kawę z bezami! Słodka rozpusta. Bo życie jest za krótkie.
Co jest potrzebne?
Wstań wyspana, włącz ekspres lub użyj filtra. Zaparz filiżankę swojej ulubionej kawy. Ja uwielbiam mleczną. Do kawy wrzuć kilka bezików. Nie żałuj sobie! Odłóż telefon daleko, nie czytaj maili, nie patrz w ekran telewizora. Usiądź wygodnie, podnieś filiżankę do ust, zamknij oczy i doznawaj przyjemności!
To Twoja chwila.
Renata Czelny – Kawa “Niebo nad lasem” (fragment)
Jagoda stała w kuchni oparta o kredens i co chwilę zerkała w okienko piekarnika. Patrzyła, jak równiutka, żółciutka i idealnie gładka serowa masa zmienia się powoli w pyszny, aromatyczny sernik. Tuż nad tortownicą na metalowej kratce piekły się również plastry pomarańczy posypane grubo cukrem pudrem. Sernik miał być pomarańczowy, pełen soku i skórki z pomarańczy oraz wanilii. Pieczone plastry pomarańczowego owocu miały posłużyć za delikatna dekorację wierzchu ciasta. Dziewczyna, z radością w oczach na widok swojego wytworu, niecierpliwie czekała, aby upieczony sernik móc wystudzić i pięknie ozdobić. Lubowała się w tym, a jej zmysł estetyczny nakazywał wzbogacić wypieki czymś roślinnym, od owoców począwszy, poprzez siekaną czekoladę, po kwiaty. Aż zacierała dłonie na myśl, że jutro zawiezie upieczony sernik do Cafe Kokos i uraczy klientów kawiarni.
W koszyczku na stole stała szklana miseczka pełna świeżo zebranych malin. (…) teraz patrzyła z lubością na cudne, letnie owoce z jej własnych krzaków. Przez chwile o czymś myślała, po czym, zmarszczywszy brwi, przykucnęła przy najniższej szafce kredensu i otworzyła ją z impetem. Tak! Gdzieś tu go widziała! Zeszyt z przepisami prababci Marysi! W niebieskiej, mocno sfatygowanej oprawce, z wystrzępionymi brzegami, cały w plamach i atramentowych kleksach. Gdy się tutaj wprowadziła i robiła przegląd swojego inwentarza, pamiętała, że właśnie w kredensie rzucił się jej w oczy ten stary kajet i nakazała sobie wtedy do niego zajrzeć. (…) Leżał tuż obok białej, porcelanowej wazy na zupę. Jagoda delikatnie ujęła go w dłonie, bojąc się, aby nie powtórzyła się sytuacja jak z rozpadającą się ze starości kopertą. Kajet był najzwyklejszym zeszytem w kratkę. Już na pierwszej stronie prababcia Marysia zapisała w nim przepis na ciasto z truskawek. Dziewczyna przejechała opuszkiem palca po ładnym, pochyłym piśmie prababki. Było równe i stanowcze. Jak ona sama. Następna strona zapraszała do przygotowania chałki śniadaniowej do mleka. Mleczna bułka, z dodatkiem śmietanki, pełna słodkiej kruszonki. Jagoda już czuła jej zapach, choć receptura nie przewidywała dodatku wanilii. No tak! Wanilia w czasach prababki była rarytasem. Jagoda zanotowała w pamięci, aby wypróbować ten przepis.
Książkę “Niebo nad lasem” ze specjalną dedykacją można zamówić na mojej rajskiej stronie TUTAJ.